Dingo – pontonem wśród fal

Dziś kolejna relacja z wyprawy u naszych zachodnich sąsiadów. Tym razem przejażdżka pontonem z serii Dingo.
Pierwsze co rzuca się w oczy to lekkość (ponton może podnieść dorosły mężczyzna i przenieść go np: z samochodu na pomost – nie jest potrzebny żaden wyspecjalizowany sprzęt). Z tego względu nie popływamy nim po morzu czy na odsłoniętej powierzchni z falami, istnieje zbyt duże ryzyko wywrócenia. To raczej sprzęt dla wędkarzy albo po prostu do zabawy. Może być też użyty jako tender dla większych jednostek.

Całość składa się z pontonu i motoru o mocy 15KM (prawda że mało). Mimo wszystko nadrabia wagą i można nim osiągnąć bardzo dobre rezultaty. Dodatkowo po bokach znajdują się nieprzesuwalne dulki do zamontowania wioseł. Drewniane (!) – nie plastykowe ławeczki są bardzo wygodne i jedyną ich wadą jest fakt iż bardzo szybko nasiąkają wodą. Na początku, kiedy są pokryte impregnatem i lakierem, fakt ten nie będzie nam przeszkadzał. Później jednak będziemy musieli albo regularnie czyścić i smarować te ławeczki albo korzystać z zastępczych foliowych siedzeń.
Z przodu znajdziemy stalowe ucha do cumowania. Zaraz za nimi znajduje się niewielkie miejsce przystosowane do umieszczenia torby. W standardzie znajduje sie tam pokrowiec do zabezpieczenia łodzi.

Osiągi

Jak wspomniałem na początku, niewielka waga i stosunkowo słaby silnik pozwalają osiągać zadowalające rezultaty. I faktycznie mocniejsza jednostka napędowa jest zbędna, a ponton prowadzi się naprawdę przyjemnie. Jest stabilny, zwrotny i idealny do wędkowania.

Comments are closed.